Płynąć wzduż brzegu Korei stateczkiem z czerwoną flagą z 5 gwiazdami, lampionami, herbatą i kołami ratunkowymi, patrzeć na delikatne, białe twarze chińskich turystów pod rondami barwnych kapeluszy, daszkami czapeczek i, trochę dalej, smagłe, ostroryse twarze Północnych Koreańczyków, jest oczywiście przeżyciem.
Drugiego i trzeciego dnia naszego pobytu nad Yalu postanawiamy zrobić jednak coÅ› innego. ZwykÅ‚y autobus (pekaes) i rowery. “Pekaes” jedzie nowiutkÄ… drogÄ… wdÅ‚uż rzeki, mija ocalaÅ‚y kawaÅ‚ek Wielkiego Muru z czasów Mingów (wrócimy tam nazajutrz rowerem). Mija kurorty, hotele, wioski. W koÅ„cu wyrzuca nas pod stacjÄ… Sinopec gdzieÅ› na rozstaju dróg i ustami kierowcy poleca stawić siÄ™ w tym samym miejscu po poÅ‚udniu, w celu zabrania siÄ™ z powrotem do Dandongu. Idziemy w stronÄ™ zielonej wyspy na Yalu. Po rzece pÅ‚ywajÄ… kaczki, przed wioskÄ… mini Å›wiÄ…tynki – bóstwa gór, bóstwa ziemi.

Idziemy ze 3 kilometry wyspÄ…, wzdÅ‚uż brzegu, sadem morelowym, most powinien być wÅ‚aÅ›nie tam. Po lewej stronie zielone (po części nowo zalesione) zbocza strony chiÅ„skiej, po prawej Å‚yse, wykarczowane zbocza strony koreaÅ„skiej, poÅ›rodku ta wyspa z sadem morelowym i oto…jest. Przerwany most. Przed nim, za sadami, podstawówka imienia Mao Anyinga. I posÄ…g bohatera. Na twarzy, bardzo podobnej do twarzy ojca, wyraz troski. WÅ‚osy uÅ‚ożone tak samo jak u ojca. Wbrew legendom i pomnikom (spiżowi Peng Dehuai i Ochotnicza Armia idÄ…cy dziarsko w stronÄ™ przeprawy + pÅ‚askorzeźba Mao w otoczeniu gołąbków pokoju) nawarstwionym dookoÅ‚a mostu w Dandongu, Peng, mÅ‚ody Mao, jak i pierwsze oddziaÅ‚y wÅ‚aÅ›nie tym mostem tutaj dostali siÄ™ podczas “odparcia USA i wsparcia Korei” (to oficjalna chiÅ„ska nazwa Wojny KoreaÅ„skiej) na terytorium sprzymierzeÅ„ca. Mao Anying nie wróciÅ‚ ani tym mostem ani żadnym innym, a jego ojciec, pytany, czy pragnie sprowadzenia zwÅ‚ok do kraju, miaÅ‚ powiedzieć, że Anying, podobnie jak inni zabici, powinien spoczywać tam, gdzie i inni żoÅ‚nierze. Ostatecznie sprowadzono tylko trochÄ™ ziemi z miejsca, gdzie zginÄ…Å‚ (gotujÄ…c, wbrew dyscyplinie, obiad poza schronem podczas nalotów, ale sza…).
Na łódce znak fu – bogactwo, dostatek. Po drugiej stronie Korea
Przerwany most i łyse wzgórza po stronie koreańskiej
Przerwany most – po koreaÅ„skiej stronie wojskowa budka
Na moście. Peng Dehuai po zielonej stronie chińskiej, Kim Ir Sen po wykarczowanej stronie koreańskiej
Po stronie koreaÅ„skiej wioska i koszary. Åyse szczyty, Å‚yse zbocza. “PróbujÄ… uprawiać tam ziemiÄ™” – mówi starsza pani siedzÄ…ca obok mostu. Patrzymy przez lornetkÄ™ – choć caÅ‚e zbocza przygotowane pod uprawy, to tylko gdzieniegdzie wyrastajÄ… wÄ…tÅ‚e roÅ›linki. Nie ma nawozów, nie ma nasion? Drzewa byÅ‚ pewnie wycinane i na opaÅ‚. Rzadkie sosny pozostawione na wzgórzu naprzeciwko mostu, nie tworzÄ… już lasu. Przerzedzone, samotne, majÄ… dziwne i niepokojÄ…ce ksztaÅ‚ty.
Przy moÅ›cie, obok pomnika mÅ‚odego bohatera, Mao Anyinga i naprzeciw nowiutkiego, zÅ‚otego pomnika Peng Dehuaia na koniu (widać, że most przygotowuje siÄ™ do pomnikowej ofensywy przeciwko dandongskiemu “uzurpatorowi”), siedzi trzymajÄ…c w rÄ™ku parasolkÄ™ w kropki mÅ‚oda dziewczyna, Xiaolin i jej chÅ‚opak. Chcieliby wynająć motorówkÄ™ i popÅ‚ynąć wzdÅ‚uż brzegu, ale potrzebujÄ… zebrać jeszcze kilka osób. Co nie jest Å‚atwe, bo turyÅ›ci, owszem, kłębiÄ… siÄ™ przy moÅ›cie w Dandongu (wyróżnionym jako “klasyczne miejsce czerwonych wÄ™drówek” i klasÄ… turystycznÄ… AAAAA), ale tutaj jest pusto. W koÅ„cu Xiaolin udaje siÄ™ “zÅ‚apać” jeszcze jednÄ… parÄ™ i motorówka uwozi nas w stronÄ™ koreaÅ„skiego brzegu.
Podczas tego pÅ‚yniÄ™cia, jak i naszej jazdy rowerem wdÅ‚uż brzegów Yalu dnia nastÄ™pnego zobaczymy wiele zakÅ‚adów przemysÅ‚owych. Wszystkie w ruinie. ZiejÄ…ce pustkÄ… okna, szary beton obleziony liszajem, rdza. Nic już nie produkujÄ…. StopieÅ„ zniszczeÅ„ sugeruje, że musiaÅ‚y zostać opuszczone najdalej w poÅ‚owie lat 90-tych, po Å›mierci Kim Ir Sena, po zakrÄ™ceniu (znikniÄ™ciu) kurka z radzieckÄ… pomocÄ…. ZresztÄ… nie tylko zakÅ‚ady wyglÄ…dajÄ…, jakby od 20 lat staÅ‚y tam już tylko dlatego, że brakuje siÅ‚ i Å›rodków, żeby je rozebrać. Co wiÄ™ksze budynki, jakieÅ› bloki – to wszystko wyglÄ…da na skazane na powolne obumieranie.
Ale wioski, do których zbliżymy się na odległość niemalże wyciągniętej dłoni, obumarłe nie są. Na brzegu kąpią się żołnierze (machają nam), kobiety robią pranie, na wózku od krowiego zaprzęgu (krowa pasie się kilkadziesiąt metrów w dół rzeki) siedzą dzieci. Nieubitą drogą, wzniecając tumany kurzu, jedzie ciężarówka i wiezie na naczepie ludzi. Wioski są ubogie, ale nie jest to pierwsze, co nasuwa mi się na myśl, gdy je widzę.
WidziaÅ‚am różne biedy – biedÄ™ chiÅ„skÄ…, biedÄ™ poÅ‚udniowoazjatyckÄ… (wietnamskÄ…, khmerskÄ…, filipiÅ„skÄ… etc.), biedÄ™ północnoafrykaÅ„skÄ…, biedÄ™ różnych części Europy, w tym rzecz jasna naszÄ… wÅ‚asnÄ… polskÄ… biedÄ™. Ale te wioski tutaj od np. biedy chiÅ„skiej coÅ› odróżnia. W wiosce chiÅ„skiej, nawet naprawdÄ™ ubogiej, na drzwiach sÄ… ozdoby, w oknach czasem i wycinanki. RoÅ›nie jakiÅ› kwiatek. Wisi jakiÅ› plakat, albo i kilka – bogini Guanyin, PrzewodniczÄ…cy Mao, Tygrys w Roku Tygrysa i Królik w Roku Królika. Czasem ludzie przeÅ›cigujÄ… siÄ™ w ozdabianiu bram do obejść – chociaż trochÄ™ pociÄ…gnąć kolorowÄ… farbÄ…, może posadzić jakieÅ› kwiatki, powieÅ›cić papierowy znak “szczęście”, żeby wiedziaÅ‚o, którÄ™dy ma wchodzić. A w wioskach na koreaÅ„skim brzegu nie ma nic, co by wykraczaÅ‚o poza najproÅ›ciej rozumianÄ… użyteczność. Prosto, surowo, tylko to, co caÅ‚kowicie niezbÄ™dne. Jedyny kolorowy akcent to pranie na sznurku. Wykarczowane zbocza dodajÄ… surowoÅ›ci.
Po stronie północnokoreańskiej


“Nie palić ognia, nie uprawiać ziemi, nie przekraczać granicy, nie wycinać potajemnie drzew, chronić las”
żołnierka
żołnierze północnokoreańscy po kąpieli w Yalu
żoÅ‚nierze – powrót do wioski
na ryby
obserwacja
…obserwacja

i obserwacja
Widoczny częściowo napis mówi: “Ryzykuj wÅ‚asnym życiem chroniÄ…c przodujÄ…cych uczestników rewolucji!”
zakÅ‚ady…

…zakÅ‚ady
Napis na nieczynnym zakÅ‚adzie: “Zjednoczmy siÄ™” – dosÅ‚. “zjednoczmy siÄ™ jak jedno serce“
Gdy nastÄ™pnego dnia dojedziemy na naszych rowerach do Wielkiego Muru, którego poczÄ…tkowy odcinek znajduje siÄ™ na spiÄ™trzonej nad Yalu Górze Tygrysa i wespniemy siÄ™ na najwyszÄ… basztÄ™, zobaczymy KoreÄ™ z lotu ptaka. A Å›ciÅ›lej mówiÄ…c smutny, wymarÅ‚y koÅ‚choz otoczony polami. Tutaj, w przeciwieÅ„stwie do wiosek wyżej opisanych, ludzi prawie nie widać, tylko przy brzegu, dosÅ‚ownie tuż pod nadrzecznym urwiskiem, na którym przysiedliÅ›my, kilku żoÅ‚nierzy ciÄ…gnie do wioski wózek krowiego zaprzÄ™gu. TrochÄ™ dalej niewielki oddziaÅ‚ maszeruje brzegiem rzeki, tuż przy polu. Po widmowych uliczkach, pomiÄ™dzy betonowymi domami (część nieukoÅ„czona, bez dachów, wszystkie identyczne w swej szaroÅ›ci) od czasu do czasu przesuwa siÄ™ pojedyncza sylwetka. DookoÅ‚a wioski ogromne poÅ‚acie pola – wszystko zaorane, ale nic nie wzeszÅ‚o. A może nic nie zostaÅ‚o posadzone? Jedynym kolorowym akcentem na tej pÅ‚achcie szaroÅ›ci ziemno-betonowej (w Å›rodku lata…) jest traktor z niebieskÄ…, prostokÄ…tnÄ… kabinÄ….
Przy schodzeniu dosć kretÄ… i bardzo stromÄ… scieżkÄ… z góry (po stronie Yalu), musimy przejsć przez mostek wiszacy. Na jego koÅ„cu, na tle tego północnokoreaÅ„skiego smutku, nagle znajome logo i znajoma sytwetka: “Na tym mostku krÄ™cono sceny z filmy Feicheng wurao 2” (tutaj zawijasy jak z logo filmu) i zdjÄ™cie piÄ™knej Shu Qi, jak idzie w niebieskiej zwiewnej sukience przez rzeczony mostek. W filmie mostek graÅ‚ przejÅ›cie do niezwykle luksusowej górskiej willi-samotni, w której mieszkaÅ‚ bohater grany przez Ge You. Nie wiem, jakim cudem udaÅ‚o im siÄ™ wyciąć z ujęć północnokoreaÅ„ski koÅ‚choz, w warunkach naturalnych stanowiÄ…cy dla mosteczka tÅ‚o. Gdy tak patrzÄ™ i próbuje pogodzić sceny z filmu z tym, co widzÄ™ poniżej, po rzece (jest w tym miejscu wÄ…ziuteÅ„ka i jest tuż pod nami) i po jaÅ‚owych koÅ‚chozowych polach poniżej rozlega siÄ™ nawoÅ‚ywanie. Po niebiesko-zielonej wodzie pod nami przepÅ‚ywajÄ… trzy łódeczki chiÅ„skich rybaków i ich kormorany (kto nie wie, jak siÄ™ Å‚owi na -biedne, nieszczÄ™sne- kormorany, niechaj sobie poszuka).
Wymarła wioska/kołchoz




granica po stronie koreańskiej
Yalu tutaj ma kilkanaście metrów szerokości. Po powiększeniu widać słupy graniczne koreańskie (u góry) i chińskie (u dołu)
Granica chiÅ„sko-koreaÅ„ska. “Nie rozmawiać ani nie wymieniać siÄ™ przedmiotami z osobami po drugiej stronie granicy”
Po chińskiej stronie (na pierwszym planie fragment Muru)
Po chiÅ„skiej stronie – zbliżenie na wiejski sklepik
Gdy wracamy naszymi rowerami (mi siÄ™ dostaÅ‚ czarny, żelazny, kilkudziesiÄ™cioletni, ale nieprawdopodobnie wygodny i lekki do prowadzenia rower made in Japan – “to dobry, wrÄ™cz znakomity rower, jeździÅ‚em na nim sam tyle lat, to najlepsze, co mam, wypróbuj koniecznie, jest porzÄ…dny, bo japoÅ„ski, diabÅ‚y z maÅ‚ej Japonijki zrobiÅ‚y” – zachwala shifu od rowerów. J. dostaÅ‚ oczywiÅ›cie rower za maÅ‚y, uderza kolanami o kierownicÄ™, ale jedzie), nie możemy oderwać wzroku od drugiego brzegu. Zarysy wiosek, ruiny jakichÅ› zakÅ‚adów. Zatrzymujemy siÄ™ co chwila i patrzymy w lornetkÄ™. To, co wczoraj z autobusu wydawaÅ‚o siÄ™ niewielkimi kominami, dziÅ› okazuje siÄ™ być wysokimi stelami z inskrypcjami. Nieoceniona Yeji wpatruje siÄ™ w nasze zdjÄ™cia i na jednej ze stel (zdjÄ™cie poniżej) udaje jej siÄ™ odczytać: “Wielki Lider, Towarzysz Kim Ir Sen jest z nami na zawsze”.

Po koreańskiej stronie
Zbliżenie na budynek z lewej strony poprzedniego zdjęcia

zakady i pola – polecam powiekszenie
Taoistyczny mistrz pokazuje uczniowi nieodbudowany most kolejowy i brzeg koreanski
Zwrócony twarzÄ… do koreaÅ„skiego brzegu Caishen – bóg bogactwa

Chyba najżywsze i najbarwniejsze miejsce, jakie udaÅ‚o nam siÄ™ dostrzec po stronie północnokoreaÅ„skiej. Yeji, moja nieoceniona tÅ‚umaczka, po wpatrywaniu siÄ™ w ledwie widoczne napisy na tym budynku, twierdzi, że musi być to jakieÅ› wspólnotowe centrum kultury. Choć jakość kiepska, polecam powiÄ™kszenie, celem przyjrzenia siÄ™ plakatom – filmowym?
Zafascynowani tym, co mówi do nas Korea, ale wymęczeni kilkugodzinną jazdą na antycznych rowerach (jeden dzień) czy wykonywaniem przez nasz pekaes (inny dzień) powolnych okrążeń wokół jednego z przybrzeżnych miasteczek celem zebrania odpowiedniej ilości pasażerów (chłopak w okularach wysiada, dwa okrążenia później wsiada z siatką owoców, dziewczyna w pomarańczowej sukience wysiada, je makaron w przyulicznej garkuchni, wsiada 5 okążeń później, a my jeździmy jak głupi), postanawiamy raz jeszcze zasiąść pomiędzy lampiony, herbatki, kapelusze i koła ratunkowe i pojechać w dół rzeki, brzegiem miasta Sinjiuju. Tu juz nie trzeba się specjalnie wpatrywać, blisko jak na wyciągnięcie ręki, Yeji tłumaczy błyskawicznie:
Na Å‚odzi: “Musimy być heroiczni w walce!”
“Wielka polityka Songun, hurra!” (jeÅ›li ktoÅ› przypadkiem jeszcze nie wie, czym jest Songun, polecam zrobić eksperyment – najpierw przeczytać hasÅ‚o “polityka Songun” na tej stronie, na podstawie tekstu spróbować sformuować definicjÄ™ Songun, a później poczytać np. w Wiki)
“Na zawsze uhonorujmy wielkie sukcesy w Chinach naszego Wielkiego Lidera, Kim Jong Ila! “
“Wielki Wódz, Kim Ir Sen jest na zawsze z nami”
“ChroÅ„my życiem liderów rewolucji prowadzonej przez wielkiego Kim Jong Ila!“
“Dla tegorocznej bitwy, stwórzmy nowy rytm marszu” (tutaj trochÄ™ nie jest pewne, bo na każdym ujÄ™ciu zawsze coÅ› napis zasÅ‚aniaÅ‚o)

“SÅ‚oÅ„ce 21 wieku, General Kim Jong Il, hurra!” (tych napisów spotkamy w różnych miejsach wybrzeża aż cztery)
Nie bÄ™dziemy w Korei Północnej. Ale zanim wsiÄ…dziemy w pociÄ…g powrotny do Pekinu, możemy być w restauracji Pyongyang. Za żółtymi zasÅ‚onkami jest pyszne, aromatyczne jedzenie, sÄ… peÅ‚ne wdziÄ™ku, przeÅ›liczne i blade jak kreda (tu mówi siÄ™ “jak jadeit” i to jest wielki komplement) północnokoreaÅ„skie kelnerki. SÄ… też goÅ›cie ze znaczkami z Kim Ir Senem wpiÄ™tymi tuż ponad sercem w koszule. Częśc goÅ›ci ze znaczkami siedzi w wydzielonym pokoiku zasÅ‚oniÄ™tym bambusowÄ… zasÅ‚onkÄ…. PiÄ™kna kelnerka robi minÄ™ skazaÅ„ca, gdy ma donieść tam dania. Koleżanki, szczebioczÄ…c, prowadzÄ… jÄ… za rÄ™ce w kierunku zasÅ‚onki, chyba dodajÄ… otuchy. Dziewczyna znika z talerzami za bambusowÄ… zasÅ‚onkÄ…. Gdy wyjdzie, dÅ‚ugo i z zachmurzonÄ… twarzÄ… opowiada coÅ› koleżankom, ale na koniec wybuchajÄ… Å›miechem, jedna udaje, że bije pozostaÅ‚e serwetÄ…. Akurat wchodzi klient i jemu też przez pomyÅ‚kÄ™ siÄ™ dostanie (serwetÄ… po Å‚ysinie). Mina klienta pozostaje niezwruszona, za to dziewczyny skrÄ™ca ze Å›miechu za jego plecami. KoÅ„czymy posiÅ‚ek. Odpoczywamy chwilkÄ™. Gdy J. wraca z toalety, pyta mnie: “co tu znowu byÅ‚y takie salwy Å›miechu, co siÄ™ dziaÅ‚o?” Co siÄ™ dziaÅ‚o? UczyÅ‚am dziewczyny polskiego, rozmawiaÅ‚yÅ›my o tym, która wyglÄ…da mÅ‚odziej i czemu tak siÄ™ opaliÅ‚am, skoro biaÅ‚a skórka jest najpiÄ™kniejsza.
P.S. Z Dworca PekiÅ„skiego wychodzi okoÅ‚o 80 osobowa zwarta grupa. Nie rozglÄ…da siÄ™ na boki, idzie zdyscyplinowanie, szybko, bez zbÄ™dnych rozmów. Sami mężczyzni, 80 biaÅ‚ych koszul, 80 czerwonych znaczków na piersiach, czarne spodnie, kiepskie buty. SmagÅ‚e, ciemne twarze, ostre rysy. Starannie ostrzyżone wÅ‚osy. 80 identycznych toreb. PekiÅ„czycy – w krótkich spodniach, koszulkach z napisami, w bejsbolówkach, w szpilkach, chwytajÄ… komórki i podbiegajÄ… do grupy robiÄ…c jej zdjÄ™cia.
Dworzec w Dandongu – czekajÄ…c na pociÄ…g do Pekinu. Moment luzu – czerwony znaczek na piersi, ale koszula luźno wyÅ‚ożona na spodnie
Special thanks to Yeji – having your precious help, I could hear North’s voice! ê°ì‚¬í•©ë‹ˆë‹¤!!